MOJA HISTORIA

Wszystko zaczęło się od Saby…

Najpierw myślałam, że to ja jej uratowałam życie, a teraz wiem, że to ona mi. Zawsze chciałam pracować ze zwierzętami. 15 lat jeździłam konno i myślałam najpierw, że pójdę w tę stronę. Ale nie zdecydowałam się. Przez 15 lat pracy w biurze rachunkowym jako księgowa, wklepując cyfry do tabel i walcząc ze stresem, marzyłam za to o… pracy z psami. W wolnych chwilach buszowałam w internecie, przeglądałam strony z ogłoszeniami o adopcji. Wyobrażałam sobie, jak by to było mieć psa, bo ze względu na alergię nie mogłam go mieć w domu.

Pewnego zimowego dnia 2013 roku moja kuzynka zaprosiła mnie na wieś, gdzie mieszkali jej przyszli teściowie. Okazało się, że w kojcu na podwórzu mieszka mieszaniec rottwailera. Pies od pięciu lat siedział w kojcu. Cztery metry na cztery. Nigdy nie biegał luzem po podwórku. Właściciele nie bardzo umieli sobie poradzić z takim psem.

SABA – bo tak miała na imię suka – nie umiała chodzić na smyczy, więc nikt nie zabierał jej na spacery. Bardzo mnie to poruszyło. Umówiłam się z właścicielami, że będę przyjeżdżać ją wyprowadzać.

Przez tydzień nie chciała wyjść z kojca. Wchodziłam do niej i po prostu z nią siedziałam. Zakładałam jej obróżkę i smyczkę, przypinałam, odpinałam, przypinałam, odpinałam, smakołyki, i znowu przypinałam i odpinałam. Później otwierałam kojec.

Pierwsze cztery wyjścia Saba czołgała się. Powoli zaczęła się podnosić. Ogon był ciągle podwinięty. To były pierwsze kroki do wolności. Wiem, że bała się i że zrobiła to dla mnie. Zaufała mi. Powoli zaczynałam ją puszczać, jednak cały czas bardzo blisko się trzymała. Myślałam, że nigdy nie odważy się odejść ode mnie dalej niż na metr.

Po raz pierwszy pobiegła swobodnie i oddaliła się ode mnie na kilkanaście metrów po pięciu miesiącach. Biegała i tarzała się w trawie. Później odkryła, że w pobliskim rowie można się wykąpać, że jest fajna czysta woda. Miała radość w oczach a ja byłam szczęśliwa.

Sukces okazał się jednak połowiczny. Saba nabrała pewności siebie i… zaczęła się rzucać na wszystko co się rusza. Atakowała inne psy. Zwątpiłam. Jednak nie poddałam się. Cierpliwość i konsekwencja opłaciły się. Dziś Saba nie zwraca na inne psy uwagi.

Wtedy po raz pierwszy pojawiła mi się myśl, że skoro udało mi się takiego dzikusa wyciągnąć na świat, to może i z innymi się uda. Praca z psami – to jest to!

Zabrałam Sabę na psie szkolenie. Po trzech miesiącach trener zaprosił mnie na lekcję indywidualną. To była nagroda, bo przegoniłyśmy całą zaawansowaną grupę. Przyszłyśmy zupełnie surowe i ich prześcignęłyśmy. Wtedy powiedziałam trenerowi, że chcę pracować z psami.

– Ja takich chętnych to miałem setki- usłyszałam w odpowiedzi. – Przychodzili i mówili i nic z tego nie wyniknęło.

Skoro tak, to ja nie będę gadać. Zrobię to. Powiedziałam szefowi, że się uczę, że do końca roku będę chciała zmienić pracę i trzeba kogoś szukać na moje miejsce.

Od znajomych słyszałam – i co? Będziesz wyprowadzać psy? odpowiadałam – tak, będę wyprowadzać psy. Ale bałam się…Straciłam dobrą stabilną pracę na rzecz czegoś co było niewiadomą. Czułam jednak, że to moja szansa. Druga może się nie trafić.

Od tej pory pracuje z psami. Od 2016 roku prowadzę Centrum Szkolenia Psów. Saba mieszka ze mną i wszędzie mi towarzyszy. Zdajemy kolejne egzaminy na posłuszeństwo w związku kynologicznym i to z niezłymi wynikami. Ludzie zachwycają się jej umiejętnościami. Marzy mi się start w zawodach. Alergia trochę mi dokucza, ale da się wytrzymać. Robię to co kocham. Słowo praca nie chce mi przejść przez usta. Codziennie budzę się i czuję się jakbym miała wakacje.

KWALIFIKACJE

TWORZYMY ZGRANY ZESPÓŁ

O współpracy z Agnieszką i Gosią słów kilka

Agnieszka Wróblewska

Pomysłodawczyni szkoły Zdrowo-Kąpielowo. Twórca koncepcji według której korelują się wzajemnie zabawa, integracja, kąpiel i pływanie. Prospołeczna aktywistka i działaczka na rzecz zdrowia i ochrony zwierząt. Przedsiębiorcze myślenie i zdolność szybkiego podejmowania decyzji to jedne z wielu jej zalet. Potrafi wybiegać myślami poza schematy oraz analizować pojawiające się trendy dzięki czemu, tworzy nowe i przemyślane strategie działania. Pełna słońca i empatii kobieta dla której nie ma rzeczy niemożliwych. Prywatnie mama dorosłego już Kuby i dorastającej Julii.

Małgorzata Taczała

Mama Zuzi oraz psia mama Forresta i Furii. Ze zwierzętami związana od najmłodszych lat, pierwszego psa miała w wieku 6 lat i już wtedy zaczęła pierwszą pracę z nim. Smykałkę do pracy z psami odziedziczyła po pradziadku, który zajmował się szkoleniem psów policyjnych. Od 2 lat zajmuje się szkoleniem psów oraz zajęciami z dogoterapii. Furia jest przygotowywana do egzaminów z posłuszeństwa jednak z powodu kontuzji termin podejścia do egzaminu został przesunięty, Forrest jest psem biegającym w agility. Obydwa psiaki mieszkają na co dzień z małym dzieckiem.